i surowo winnych ukarzę... Lecz czyż błahe nieporozumienie może powaśnić wojowników, idących na zdobycie świata?...
— Sprawiedliwość trzeba zacząć od siebie!... — mruknął Dordżi Nojon...
Dalaj-Lama stuknął niecierpliwie pastorałem.
— Wiem wszystko!... Widziałem oczyma duszy!... To nie był sługa mojego sługi u ciebie Dordżi Nojonie, lecz sam Jerlik-chan, który przyjął kształty cudzoziemca, żeby wnieść niezgodę w szeregi wojsk ciągnących na jego zgubę... Wojując z nim pomścimy i ciebie, wierny sługo!... Powiedziałem!... — zakończył, wstając Świątobliwy.
„Gelungowie“ podtrzymali go pod łokcie, gdy schodził po stopniach i odprowadzili ku hebanowym drzwiom, które cicho otwarły się same. Baron podszedł i podał rękę Dordżi Nojonowi, lecz ten przyjął ją niechętnie i nie rozchmurzył się bynajmniej.