czowników, którzy ją zaraz zabiją!... To nie to, co podróż przedtem, z bronią na plecach, w dodatku miała tam obok siebie Władka!...
— Władku, Władku, gdzie jesteś?!... — gotowa była krzyczeć i płakać. Obok Władka szeptała niekiedy i inne imię, ale zupełnie już beznadziejnie...
— Pewnie już odleciał i buja gdzieś na wolności wśród ludzi ucywilizowanych, może w Polsce?!
Pewnego dnia przeorysza była w czasie lekcji bardzo roztargniona, często wzdychała, wreszcie rzekła nabożnie:
— Dobrotliwy doświadcza swe dzieci! Podobno Czerwone Djabły rozbiły wojska Swiątobliwego!...
— Co poczniemy, jak tu przyjdą? — spytała gorączkowo Hanka.
Przeorysza zamyśliła się.
— Nie wiem. Może odejdziemy w góry, a może zostaniemy, ażeby umrzeć, jeżeli taka będzie wola Nieba i przepowiednia!...
Aby zawyrokować co robić, miał przyjechać specjalny lama z sąsiedniego, męskiego klasztoru. Wśród zakonnic zapanował niepokój oczekiwania. W kuchni często wróżono z palonej łopatki baraniej i Czon-czu pocichutku dzieliła się zebranemi wiadomościami z Hanią:
— Banz-dan (rączka) pękła... Ogień złych ludzi i złodziei!... Przepowiednia spełni się, bo rzu-
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/136
Ta strona została przepisana.