padli na mnie, a potem napadli sami na siebie, żeby zapewnić sobie bezkarność i końce schować do wody!... Ekscelencja zbyt jest szlachetny, żeby przejrzeć wszystkie ich podłości... Ekscelencja jest zbyt dobry i wspaniałomyślny... Eksceleneja im wszystko przebacza... Ekscelencja pozwolił, słyszałem, Domickiemu przenieść do swoich warsztatów Korczaka i Przygodę, a przecież to ta sama szajka...
— Głupstwo! Tam są mniej niebezpieczni, niż gdziekolwiek. Daleko od wszystkich i wciąż na oczach... Twoja rzecz ich pilnować a przyznaj, że tam to łatwiej za miastem, na ustroniu i wszystkich razem...
— Nie o to chodzi. Ale taki ważny rodzaj broni znów całkowicie oddany w ręce Polaków!...
— Kto ich zastąpi?... Domicki potrzebuje inteligentnych, wykształconych pomocników...
— A Filipow?...
— Blagier i leń!...
— Ale też lata...
— Cóż z tego, że lata... Lata, ale i kradnie. Ładniebym wyglądał, gdyby on tu gospodarował... A ci, bądź co bądź, zrobili coś: wybudowali warsztaty, wyreparowali parę zepsutych samolotów, prowadzą szkołę pilotów...
— Biorą samych Polaków i Mongołów...
— Mongołów ja brać kazałem... A Polacy?... Daremnie na nich gadasz. — Są najlepszymi moimi żołnierzami. Są mi wierni, bo myślą, że moje zwycięstwo otworzy im drogę do ojczyzny. Każ-
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/154
Ta strona została przepisana.