Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/172

Ta strona została przepisana.

możliwie wystraszonych Rosjan, Burjatów, Mongołów, Chińczyków. Z ich bałamutnych opowiadań można było jedynie wywnioskować, że w mieście szaleje teror, że baron Ungern wyjechał na granicę dla lustracji wojsk, że najwyższą władzę obecnie sprawuje Wołkow, że kierownictwo warsztatów lotniczych objął Filipow, że z okazji morderstwa „Darichu“ wykryto rzekomy zamach na Bogdo Gegena, do którego wmieszany był Dordżi Nojon, że znaleziono u tego ostatniego dokument, wykazujący czarno na białem, że do spółki z kilkoma jeszcze książętami, miał zamiar oddać z powrotem Mongolję pod panowanie Chińczyków...
— Kto ich tam wie, czy to prawda!... O dokument to teraz najłatwiej... U mnie też znaleźli „dokument“, za który kazali sobie zapłacić pięć tysięcy rubli, a że miałem trzy, to mię posadzili do czasu, aż żona zbierze resztę... — opowiadał Domickiemu gruby, wesoły skotarz. — Ci rzekomi zamachowcy zapłacą każdy po kilka tysięcy i na tem się skończy...
— A Dżał-chań-cy?... Cóż Dżał-chań-cy?... — pytał Domicki. — Dżał-chań-cy też z Dordżich, więc próbował bronić krewniaka... Lecz Wołkow się na wszystkich Dordżich zawziął... Chciał nawet Dżał-chań-cy aresztować! Było z „popem“ krucho... W samą porę uciekł, schronił się do pałacu Chutuchty i oddał pod jego opiekę... Będą go sądzić, jak baron wróci... A tymczasem nic mu nie