Kiedy nazajutrz rano spostrzeżono przed bramą klasztoru dwa okrwawione trupy, powstało nieopisane zamieszanie, a kiedy stwierdzono, że zabici są To-noj i wędrowny lama z Lum-po, nikt już nie wątpił, że to dzieło samego „Jerlik-chana Kaj-rakana“, władcy djabłów, i wszystkie zakonnice chciały uciekać natychmiast na dolinę. Przeorysza jednak kazała zamknąć wrota, zarządziła nieustające powtarzanie modlitwy „Om“, a dwie najstarsze siostry wysłała z wiadomością do męskiego klasztoru. Tam opowieść sprawiła bardziej jeszcze wstrząsające wrażenie, gdyż przybyły wczoraj wieczorem z oddziałem żołnierzy Szag-dur Badmaj bardzo ją wziął do serca. Kazał natychmiast siodłać konie, wziął przeora na krup swego wierzchowca i popędził na miejsce wypadku. Obejrzawszy ciała zabitych, zebrał wszystkie zakonnice przed bramą i krótko zapytał:
— Skąd się wzięły te trupy?... Kto je tu zrzucił!...
— Nie wiemy! Nic nie wiemy...