To-noj i lamę z Lum-po i uciekła... Kto z ziemian jest w stanie walczyć z niebieską potęgą?!
Szag-dur zamyślił się.
— Dobrze, — rzekł po chwili. — Zobaczymy, gdzie prowadzą ślady, przeszukamy dolinę... Musicie nam dopomóc, dziś jeszcze chcę ją znaleźć!... W waszym to leży interesie!... Słyszycie?!
— Znajdziemy, o ile nie uleciała powietrzem na skrzydłach ptaka! — zgodził się przeor.
Schodzili drożyną wolniuchno, badając powtórnie ślady, a na dole, gdzie znikły na ławicach kamieni i szczereku, rozsypali się w poszukiwaniu ich szerokim łańcuchem. Żołnierze Szag-dura i on sam jechali konno, pomiędzy nimi piechotą szli mnisi z oczami wlepionemi w ziemię. Bez trudu wykryli, że ślady skierowały się w stronę męskiego klasztoru... I znowu niepokój obudził się wśród braci zakonnej.