Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/204

Ta strona została przepisana.

— Dziękuję wam, przyjaciele, ale ja zostanę... Jak tak wszyscy zaczniemy uciekać, to co będzie z Mongolją?... Muszę się już z wami pożegnać, bo tam na mnie czekają!... — zakończył Szag-dur ze smutnym uśmiechem i podniósł się z miejsca.
Na usilne prośby Tu-sziur, która wniosła właśnie buchający parą imbryk, zatrzymał się jeszcze chwilkę i wypił parę filiżanek gęstej, dobrej mongolskiej herbaty.
— Niech was wynagrodzi Dobrotliwy! Od rana nic w ustach nie miałem!... — dziękował.
— Przychodź do nas codzień na obiad. Już tak niedługo będziemy razem! — zapraszała go Hania po mongolsku.
— Doprawdy, przychodź na obiad!... Przecież gdzieś jeść musisz!... — powtórzyła z nieśmiałym uśmiechem Tu-sziur.