mo... Przesięgam panu, że tak jest!... Przysięgam!... Nienawidzę polityki...
— Nienawidzić polityki też nie wolno!... To sabotaż. Pani powinna była kochać naszą politykę!... Ale mniejsza o to... To się da jeszcze naprawić!...
— Pragnęłam jedynie na ustroniu przeczekać całą tę burzę... Dlatego uciekliśmy z Włodzimierzem aż tu, do Mongolji...
— Chętnie temu wierzę!... Ale pani, Tatjano Markowno, rozumie, że my musimy mieć dowody... Pani musi dowieść, że pani nas woli...
— Jakże ja tego mogę dowieść?... Nie rozumiem!...
— Rzecz bardzo prosta: w tym tylko celu sprowadziliśmy panią tutaj, żeby pani wykazała... złożyła dowody namacalne, że pani nie jest naszym wrogiem...
— Nie jestem niczyim wrogiem!... Polityka mię nie obchodzi!... — powtarzała uparcie.
— Tem lepiej, tem lepiej!... Narazie chodzi nam o drobnostkę: Naczelny Wódz bardzo zainteresował się sprawą pani i pani osobą. Chce panią poznać osobiście i pomówić. Najzręczniej to zrobić... przy kolacji... Prosimy więc panią o wzięcie udziału w naszym skromnym posiłku...
Zapanowało dość długie milczenie.
— No, jakżeż? — spytał wreszcie Wołkow.
— Gdzież to ma być?... — odpowiedział zdławiony głos kobiecy.
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/26
Ta strona została przepisana.