Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/29

Ta strona została przepisana.

— Więc to baron pana przysłał? Pan mówi w jego imieniu?
— On już czeka na panią. Ot, tam!... Raz, dwa, trzy... Tylko śmiało!... Przejdźmy Rubikon!... O tak, doskonale... — gadał Wolkow coraz bliżej portjery.
Zaszeleściły suknie kobiece, zachwiała się kotara, biała ręka podniosła jej kraj. Światło w pokoiku zgasło. Jednocześnie w ciemnej ramie drzwi ukazała się młoda kobieta, średniego wzrostu, o zgrabnej kibici, obciągniętej w skromną czarną suknię. Jej świeża, okrągła twarz, otoczona puklami przystrzyżonych ciemno-blond włosów, była blada, duże szafirowe oczy patrzały z przerażeniem przed siebie.
— Niech pani postara się tylko nas oczarować, co dla pani nie będzie trudno z pani urodą... — szeptał z tyłu za nią Wolkow, popychając zlekka dziewczynę przed sobą.
Baron ukłonił się wchodzącej, nie wstając z miejsca.
— Tatjana Markowna, Nowikowa!... — przedstawiał dziewczynę Wolkow.
— Proszę, niech pani siada!... — rzekł głucho baron, wskazując na fotel w końcu stołu. Chłodne, spokojne przyjęcie dodało dziewczynie otuchy. Usiadła dość swobodnie na wskazanem miejscu.
— Tak, tak! Tu będzie doskonale!... Między mną i baronem. Żaden z nas nie będzie skrzyw-