Dziewczyna po krótkiem wahaniu trąciła się z nim i wypiła trzeci kieliszek, marszcząc się i krztusząc.
Wołkow robił honory gospodarza, podawał talerze, podsuwał przekąski, zalecał potrawy, nalewał wino, wciąż dogadując, śmiejąc się, klecąc naprędce coraz śmielsze dwuznaczniki. Baron oczu nie spuszczał z dziewczyny, ale milczał i ciągnął małemi łykami naprzemian wódkę i wino.
Młoda kobieta w miarę, jak trunek uderzał jej do głowy, stawała się coraz śmielsza.
— Baronie!... — mówiła, przewracając oczami. — Ty jesteś ryczerzem... minnesängerem!... Ty mnie zrozumiesz!... Przysięgam ci, że jestem niewinna!...
— Tem lepiej, tem lepiej!... Ale tymczasem niech pani je!... Te kurczęta są wyborne!... Może sałaty?... Co, nie wydaje się pani, że pani jest w Europie... I to dzięki nam!...
— Nie przeszkadzaj pan!... Chcę baronowi wyjaśnić...
— Po co wyjaśniać!... niech pani mu... pokaże!
— Milcz pan! Pan tu niczem nie jest! Lepiej nalej mi szampana... Jak pić, to pić!... Już mi się w głowie kręci!... Bałam się, że się nie upiję!... Teraz niczego się nie boję!
— Za prędko, za prędko!... — ostrzegał baron.
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/31
Ta strona została przepisana.