— Szampan panią otrzeźwi!... Boski trunek... Zawsze daje człowiekowi, czego mu potrzeba!... Musi pani wypić ze mną jeszcze raz bruderszaft szampanem!... — dowodził Wołkow.
— Mogę wypić! Wszak... będę... wolna niedługo jak ptak i nikt się nie dowie!... Jak daleko stąd do granicy?... Uf, jak gorąco!...
— Niech pani zdejmie... bluzkę!...
— Nie, nic nie zdejmę!...
— A... posłuszeństwo!... — cedził miodowo Wołkow. — — Czy mamy panią rozebrać, czy się pani sama rozbierze?
— Co?! Co?! Nigdy!... Zresztą dajcie mi... zamiast bluzki... jakie... kimono!...
— Kimona niema, ale jest muślinowa firanka!... — odrzekł Wołkow, spoglądając na okno.
— Dajcie firankę... Niech będzie!... Zgoda!... Ale... rano będę wolna jak ptak... I... pamiętajcie: tajemnica i... nikogo nie prześladować... Obiecujecie?!
— Obiecujemy...
— Więc pamiętajcie: nikomu ani słowa! ani słowa... do końca życia... Pójdę przebrać się do tamtego pokoju... Byle prędzej!... — gadała, podnosząc się i chwiejąc na nogach, dziewczyna. — Ach, jakże się mi w głowie kręci... Nie trafię!...
— Pomogę pani!... — ofiarował się Wołkow.
Wstał i zerwał po drodze firankę. Nowikowa z trudem odsuwała nogą ciężki fotel, wciąż nie mogąc znaleźć równowagi. Wołkow chciał ją
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/32
Ta strona została przepisana.