— Podejdź bliżej, młodzieńcze, i mów prawdę... Wiesz pewnie, że mię oszukać niewolno i... nie można!
— Nie mam zamiaru!.... — odrzekł lotnik.
— Pocoś tu przyleciał?...
— Chciałem przedostać się do Chin...
— Poco?... Wiozłeś jakie papiery?
— Nie. Nam kazano zlustrować linję wojsk pańskich.
— Pilot, który wiózł pana, też był Polakiem?
— Nie. Ale on również chciał uciec z bolszewji.
— Do Polski?...
— Nie wiem. Ale ja, rozumie się, że do Polski...
— Więc świadomie oszukaliście waszych przełożonych, dowódców?...
— Sami uczynili się mymi „przełożonymi“... Nie jestem „bolszewikiem“.
— Czy powiedziałeś im to?...
— Nie, nic im nie mówiłem. Potrzebowali lotników, zgłosiłem się w nadziei, że ucieknę... Zresztą postępowanie ich z ludźmi uprawnia względem nich wszelkie podejście...
— Kto je uprawnia?... Czy nie ty sam?... — przerwał surowo baron, przechodząc nagle na ty.
Domicki zmarszczył się i przygryzł wargi.
— Słuchaj, potrzebuję wyćwiczonych lotników i mechaników... Jeżeli pomożesz mi założyć
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/43
Ta strona została przepisana.