chaną dziewczynę, gdy zbliżył się do niego obdarty Chińczyk, wręczył skręcony w kulkę papierek i oddalił się pospiesznie. Szag-dur rozwinął kartkę i z trudem odczytał blady napis ołówkiem: „Jesteśmy osadzeni w więzieniu policyjnem, nie wiemy za co... Władysław — Maciej“...
— W jakiem więzieniu? Gdzie, co?... — krzyknął, czerwieniąc się z gniewu, Burjat. Chciał rozpytać Chińczyka, pobiegł za nim, lecz ten znikł w wąskich krętych przejściach między domami i jurtami. Wracając, Szag-dur namyślił się i nic nie powiedział o kartce Bain Dżirgilowi, kazał mu tylko konia z powrotem do słupa przywiązać.
— Nie pojedziesz?...
— Nie pojadę. Słuchaj, gdzie mieszka Un-cyń Dordżi?...
— Un-cyń Dordżi, rzecz prosta, mieszka w klasztorze. Gdzież może mieszkać znakomity lama?... Ale go tam pewnie teraz niema, gdyż jest sekretarzem Dżał-chań-cy Chutuchty i siedzi przeważnie w jego namiocie...
— Pójdziemy tam!...
— Racja... Sam chciałem ci to poradzić, widząc, jak się martwisz... Dżał-chań-cy... Wszystko może, co on chce, to się staje... Każe lamom szukać i wlot znajdą... Przed lamami w całym kraju proszek piasku się nie ukryje... Jastrzębie mają oczy i są wszędzie... — gadał stary, idąc obok Szag-dura.
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/58
Ta strona została przepisana.