Uściskał kuzyna i, ponieważ ten nie miał czasu, gdyż właśnie sekretarzował, powiedział mu jedynie, że Władysław Korczak jest tu w Urdze i prosił o uwiadomienie Dordżi Nojona, że przybył umyślnie do niego w sprawie niecierpiącej zwłoki. Uń-cy ubrany w żółtą lamajską szatę, ogolony „po zakonnemu“, czuł się trochę dotknięty pospiechem Szag-dura.
— Nawet mi nie powinszujesz awansu... — zauważył, gładząc dłonią fałdy swojej szaty bogatej.
— Ach, bardzo się spieszę... Już drugi dzień niema Korczaka!
— To ten Polak, kolega z gimnazjum... A gdzież jego siostra?... Rodzice?...
— Siostra w stepie, ale oni tutaj!... Wyobraź sobie, uwięzili ich!...
— Kto? Wołkow?...
— Nie wiem. Pewnie!...
— Jeżeli Wołkow, to źle... Zły człowiek, zły duch barona... Ale opowiedz, co i jak?
— Właściwie sam nic nie wiem. Zresztą długoby opowiadać... Potem... Przyjdziemy umyślnie do ciebie, albo ty do nas... A teraz wywołaj co prędzej Dordżi Nojona... wywołaj zaraz... Czuję, że każda chwila droga... Cały dzień dzisiaj ich szukam, już niedługo wieczór...
— Tak, tak... Jeżeli to Wołkow, to trzeba się spieszyć... Trudno będzie od niego człowieka wy-
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/60
Ta strona została przepisana.