— No ten... ten!... Brat tej Polki...
— Ach, brat Polki!... — przeciągnął Wołkow z krzywym uśmiechem. — Istotnie zatrzymano go, gdyż podał fałszywe nazwisko... Tu są tacy, co znają prawdziwe jego nazwisko, więc kazałem go zatrzymać do wyjaśnienia... Oni przyszli od bolszewików... Dużo tu takich!...
Baron uspokoił się nagle, wszedł do jurty, zawołał na Wołkowa i kazał mu powtórzyć oskarżenie.
— Cóż w takim razie to znaczy?... Dlaczego ukryli swe nazwiska? Ręczyliście za nich!... — zwrócił się do Dżał-chań-cy.
Ten zmieszany spojrzał na Szag-dura.
— Nazywają się Korczakowie, ojciec ich był sędzią w mieście, gdzie uczyłem się w gimnazjum... Znam ich dobrze... Uczciwi i zacni... Rodziców im zabili „bolszewicy“, cała rodzina walczyła z nimi... Nie może być mowy o jakiejkolwiek zdradzie... Ręczę jak za siebie!... — powtórzył młodzieniec, drżącym od wzruszenia głosem.
Baron cały czas świdrował go oczami.
— Uwolnić!... — burknął wreszcie do Wołkowa.
— Zostawić w mieście, czy wysłać do ułusów? — spytał ten.
— Zaliczyć do mojej straży przybocznej!... Powiedziałem już!... — huknął znowu baron i odwrócił się plecami do Wolkowa.
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/66
Ta strona została przepisana.