Stara Czikej podeszła uniżenie do Hanki i gestami oraz słowami dała jej znać, że ma zaraz iść za nią.
Dziewczyna, cokolwiek zdumiona i poruszona widokiem nadzwyczajnego obrzędu, skierowanego ku niej, chętnie usłuchała wezwania.
Gdy obie znikły za zasłoną, przyjezdni usiedli znów „po sąsiedzku“ i, wyciągnąwszy fajeczki, zaczęli palić, częstować obecnych, nie odpowiadając zresztą na żadne pytania, tyczące się celu ich przyjazdu oraz Hanki...
— Zginęły nam konie... Szukamy swoich tabunów... — mówili dyplomatycznie.
— Czyż mogłyby zajść aż tutaj... z waszego kraju...
— Nie osiągniesz celu pragnień, jeżeli nie przejdziesz koniecznej drogi... Konie mają długie nogi i ruchome grzywy!... — odpowiedział mglisto naczelnik przyjezdnych.
Nazewnątrz do stękań, szmerów i westchnień układających się do snu stad, przyłączyły się tętenty nadlatującej z oddala konnicy. Jeden z przyjezdnych wyszedł; pozostali dalej rozmawiali spokojnie, wypytując się o urodzaje traw, o posiewy zbóż i zdrowie bydła oraz ludzi, jak każe obyczaj, nie dając najmniejszego pozoru, że obchodzą ich choć cokolwiek, dobiegające z zewnątrz hałasy. Geril-tu Chanum podtrzymywała rozmowę, lecz z trudem ukrywała nurtujący ją niepokój. Węże czarnych jej brwi co
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/81
Ta strona została przepisana.