chwila drgały i falowały się, a górna warga, ocieniona lekkim puszkiem, unosiła się drapieżnie nad białemi zębami.
— A gdzie jest „Wysłannik Niebios“ i „Pocałunek Tygrysa“? — spytał niespodzianie naczelnik Diurbiutczyków.
Księżna drgnęła na tak bezczelne według miejscowych zwyczajów pytanie, rozumiejąc, że to jest wyzwanie i już chciała hardo odpowiedzieć, gdy głosy na dworze ucichły i do jurty wszedł Diurbiutczyk, ten co niedawno był wyszedł, a za nim dwóch kniaziów chałchaskich strojnych i zbrojnych.
Księżna odrazu odzyskała dobry humor i odrzekła łagodnie:
— „Wysłannik Niebios“ oto tam stoi, ale zabiera go Prześwietny Dziań-Dziuń, a, „Pocałunek Trygrysa“ już zabrał do swej gwardji.
Mongołowie skłonili się, przykładając ręce do czoła.
Domicki przyglądał się bardzo uważnie rozgrywającej się scenie i choć nie rozumiał ani słowa po mongolsku i nie miał kogo zapytać o wyjaśnienia, domyślił się, że jest świadkiem jakiegoś zatargu, którego przedmiotem jest Hania. Wyciągnął więc ostrożnie brauning ze swego worka podróżnego i schował go do kieszeni.
Nieporozumienie, choć niezałatwione, widocznie jednak łagodniało. Rozmowa stała się ogólną, fajeczki krążyły z ust do ust, podano
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/82
Ta strona została przepisana.