powiedz księżnie, że przejdziemy się trochę... — rzuciła po mongolsku towarzyszce.
— Mamy teraz wysoką w Urdze protekcję. Nie mówiłam panu, gdyż był pan cały czas tak bardzo zajęty. Wczoraj odebrałam list od Szag-dura. Pisze, że Władek wstąpił do wojska, zaliczony został do przybocznej gwardji barona, gdzie sami prawie Polacy, że mieszka w koszarach, że bardzo jest zajęty ćwiczeniami, więc rzadko się widują z Szag-durem, który również ma moc pracy. Władek jest zdrów, dobrej myśli i czeka na mnie i na pana. Szuka dla mnie mieszkania i nawet ma na oku mały pokoik przy rodzinie polskich zbiegów z Czyty. — Widzi pan, nie jest tak źle! Szag-dur sam również chciał wstąpić do wojska i iść na front, ale jego powinowaty Dżał-chań-cy Lama, prezes Rady Ministrów, nie zgodził się. „Machać szablą i uwijać się na koniu każdy pastuch potrafi... Ty dużo umiesz, uczyłeś się w szkołach zamorskich, znasz chiński i rosyjski... Takich bardzo potrzebujemy na urzędach“.... — powiedział mu i zatrzymał go przy sobie jako przybocznego sekretarza... Szag-dur uspokaja mię, żebym się niczego nie obawiała, że tu wciąż o mnie pamiętają, ale nastaje, żebym się nie śpieszyła do Urgi, że lepiej mi pozostać tu z Geril-tu Chanum, a nawet odkoczować gdzieś dalej...
Roześmiała się i spojrzała śmiało i wesoło w oczy Domickiemu.
— Cóż pan na to?
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/86
Ta strona została przepisana.