Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/99

Ta strona została przepisana.




Kiedy konwój, podążający za Wolkowem, dotarł do miejsca napadu, oczom jego przywódcy, podoficera Charłampiewa, przedstawił się żałosny widok wywróconego samochodu i miotających się dokoła niego trzech figur. Straszliwe przekleństwa Wołkowa ostrzegły podoficera i żołnierzy, że dowódca ich jest w najgorszym ze swoich humorów. To też zbliżali się ostrożnie, tak że Wołkow krzyknął na nich wreszcie całą potęgą swego głosu:
— Prędzej, hultaje!... Pewno byliście z nimi w zmowie, że was widać tak długo nie było... Dawajcie mi konia i zaraz z powrotem... Ja i im i wam pokażę!... Widzieliście stado bydła?... W którą poszło stronę?!
— Nie widzieliśmy wcale bydła, Wasza wysoka szlachetność!... — raportował podoficer, salutując.
— Jak to?... Przed chwilą tu przeszło!...
— Nie widzieliśmy nic, tylko górami przemknął oddział, ale w kierunku na Urgę...