my, to nas wszystko jedno znajdą, wytropią, zabiją... Więc pójść... ino rzeczów nie radzę nieść!...
Patrzał <na Korczaków, a widząc, że nie rozumieją, dodał:
— No, schować trzeba... mać jego!... A potem w nocy przyjść i zabrać!... A żeby wy nie myśleli, że ja dla siebie was tak cyganię, to jest, aby samemu ukraść, to ja tutaj na drodze z tym młodziakiem zostanę, a wy do lasu idźcie i schówkę sobie dobrą znajdźcie... A potem: sza!... Nikomu nic!... Pary z ust nie puścić, bo źle z nami postąpią... Ścierwy oni wszystkie są, niegodni, żadnej szlachetności!... Dobrze radzę!... Mówię wam!...
Władysław pomyślał, zamienił z siostrą porozumiewawcze spojrzenie i na projekt się zgodził. Hanka została z Mikitą, który usiadł opodal i zezował wciąż z pewnym niepokojem na trzymany w pogotowiu karabin dziewczyny; Władysław zabrał plecak Hani i znikł w zaroślach u podnóża urwiska.