doszedłem... Tu mię tak jak i was do milicji zabrali, — pilnować „artelnych“ składów, złoto czynszowe od „chinezów“ pobierać... Żyłem jak bez duszy, bez żadnej nadziei... Lasy, bory w około, ani wiem gdzie jestem?... Gdzie Mongolja, gdzie Warszawa, gdzie Japońcy?... gdzie jaki świat?... U nich dopytać się nic nie sposób... Śmieją się... Szydzą... Sami słyszeliście... Złe ludzie!... Aż wy... przyszliście... Z wami gwiazda mi się ukazała... Z wami pójdę!... Gdzie wy, to i ja... Co, dobrze!?...
— Dobrze, dobrze, kochany!... — szepnęła Hanka.
— Pójdziemy do Polski!...
— Tak! Pójdziemy do Polski!... — zgodził się Maciej.
— Do Polski?!... Czy to zaraz? — spytał żywo Władek, zrywając się.
— To się rozumie: zaraz do Polski. Po co czekać... Wy macie naukę, to znajdziecie kierunek! Gdzież można indziej!?... Albo to tam jak tu: owad, gorąc, tajga, zwierz dziki, strawa cuchnąca?... A ludzie gorsi od bydląt? Co, może nie?... Mam tam pod Mińskiem Mazowieckim chałupę i gospodarstwo nieduże. Bo poistocie zwę się Maciej Przygoda... Żonę z dwojgiem dzieci zostawiłem w kraju, jak mię do poboru wzięli.. Co ona tam nieboga robi?... Czy żyje?... Jak radę sobie daje?... Nic nie wiem... Pięć roków mija, jak cienia wieści od nich nie miałem... Ha!... W dołku
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część pierwsza.djvu/134
Ta strona została przepisana.