Jej wykrzyknik i gest zwróciły uwagę dowódcy.
— Co on mówi? — spytał Wania.
— On mówi;, że tam są jego rzeczy!...
— Tak, tak!... Tam są ich rzeczy... Oni zabili waszego człowieka, zabrali mu książkę, a potem, kiedy myśmy ich za to chcieli ukarać... uciekli... To oni skradli wasze owce... oni ukradli nasze złoto... że go teraz wcale nie mamy... Ich pytajcie... — skarżył się przebiegle Biełkin.
— Czy nieprawda, towarzysze? — zwrócił się do powiązanych milicjantów.
— Prawda, prawda!... krzyknął pierwszy Mikita, a za nim powtórzyli inni.
Wań skwapliwie wszystko tłumaczył.
Dowódca Mongołów chmurzył się i patrzał z podelba na trójkę klęczących osobno przyjaciół.
— Zobaczyć, co tam w worku!...
Wyjęto ładownice pełne naboi, mapę, kompas, wreszcie modlitewnik Badmajewa.
Książka uczyniła na wszystkich, nie wyłączając Wania i milicjantów, niezwykłe wrażenie. Dowódca Mongołów długo i uważnie ją przeglądał.
— Powiedz mu, Wań, że to od przyjaciela, od Badmajewa, którego zabili ruscy... On nam kazał tę książkę pokazać, na dowód, że jesteśmy przyjaciółmi Mongołów... — zaczął poważnie Władek.
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część pierwsza.djvu/153
Ta strona została przepisana.