ra-czi, syn Geril-tu, już stał przy mordzie jego konia wraz z gromadą nagich, jak on, towarzyszy i powód wierzchowca odi brata odbiegał Czi-rim nie spojrzał nawet na dzieciarnię, biegł ku starszym z rozczerwienioną twarzą, z błyszczącemi oczyma.
— Oczir-meren[1] — wołał już zda lęka, łapiąc z trudnością powietrze. — Siedem chińskich głów przywiózł, moc złota, zdobycz na dwunastu koniach... sześciu jeńców „orosów“[2] i jedną „świętą kobietę“!...
— Jaką „świętą kobietę“? Co ty pleciesz?!... — przerwała mu opryskliwie Geril-tu.
Ale chłopak nie zważał tym razem na okrzyk Chanum (pani) i plótł dalej tak prędko, że zdawało się, iż pogubi wargi.
— Prawdę mówię! Sam widziałem... Przywiozła ze sobą świętą tybetańską książkę i odrazu powiedziała naszym ludziom: Om-Mani-Phadme-Chum!
— Książkę? Ależ to oni!... — krzyknął, zrywając się z miejsca Szag-dur — Oni!... Gdzie są?... Ilu ich?... Mój chłopcze, leć zaraz, pędź!... Niech jadą tu... Sprowadź ich natychmiast!...
- ↑ Oczir — nazwisko, meren — ranga odpowiadająca stopniowi rotmistrza. Na pograniczu podlega mu zwykle kilka „chara-ułów“. — „Charauł“ — coś w rodzaju stanicy kozackiej, której ludność męska pełni powinność straży celnej oraz wojskowej, za co korzysta bezpłatnie z pastwisk, roli oraz otrzymuje mały żołd towarami chińskiemi od rzędu z Pekinu.
- ↑ Rosjan.