Ta strona została przepisana.
Szag-dur Bad-maj nojon nagle ozdrawiał, zerwał się z siedzenia, rozepchnął wszystkich na cztery strony świata, potrącił nieprzystojnie czcigodnego Oczir Merena i rzucił się z wyciągniętemi, zupełnie po „zamorsku“ ramionami do tylko co przybyłych zsiadających z koni jeźdźców, schwycił jednego z nich w objęcia, uściskał, ucałował, poczem zrobił to samo w obliczu wszystkich z ową „białą królewną“, co to przyniosła „świętą tybetańską księgę“ z ziemi „orosów“!...
Mężczyźni aż przysiedli ze zdziwienia, oparłszy ręce na lędźwiach, dzieci podskoczyły w górę na pół łokcia, a kobiety stare i młode zakryły zasromane twarze końcami rękawów i powiedziały: pfhyj!