— Po mongolsku nic nie mówili!... Nie słyszałem, żeby mówili po mongolsku... Czy nie prawda? — zwrócił się do swoich żołnierzy.
— Nie mówili po mongolsku!... potwierdzili ci zgodnie.
— Dopiero kiedy „chatun“ powiedziała: „Om-Mani-Phadme-Chum“!... i pokazała książeczkę, zrozumiałem, iż jest świętą osobą i zaraz ją kazałem rozwiązać!... — przekładał dalej poważnie Meren.
— Trzeba było i brata posadzić na koń!... — irytował się w dalszym ciągu Badmajew.
— On nie nie mówił!... Nie wiedziałem, nic nie wiedziałem... Święte słowa mówiła tylko dziewczyna... „Om-Mani-Phadme-Chum!“... — powtarzał Meren, przymykając powieki.
— Niech „orosi“ powtórzą, co mówili!... — pospieszyła z pomocą oficerowi Geril-tu Chanum. — Pewnie przekręcili nazwisko!... Gulgoczą jak dropie, kto ich zrozumie!...
— Coście im mówili?... — spytał Władka Badmajew.
— Mówiliśmy im: Dordżiew, Badmajew... ze sto razy powtórzyliśmy im!...
— Ha, ha! — roześmiał się Burjat, lecz natychmiast spoważniał. — Rzecz prosta, że was nie rozumieli... Dordżich — dużo!... A moje nazwisko jest Szag-dur Bad-maj, a nie Badmajew... To przekręcone rosyjskie... Przecież napisałem wam i po mongolsku, i po rosyjsku?...
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część pierwsza.djvu/183
Ta strona została przepisana.