Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część pierwsza.djvu/219

Ta strona została przepisana.

białe, pogruchotane kości. Widok był tak straszny, że Mongołowie cofnęli się w panicznem przerażeniu. Szag-dur i Korczak krzątali się chwilkę jeszcze koło żałosnych szczątków, zlewając je wodą i próbując wykrzesać iskrę życia. Wysiłki okazały się daremne. Powstali więc przejęci, wzruszeni i mimowoli zwrócili głowy w stronę, gdzie już gapił, się Maciek, gdzie skupili się zwolna wszyscy krajowcy, zachowując jednak wciąż przyzwoity dystans. Tam! na zmiętej trawie, podtrzymywany za ramiona przez Hankę, siedział ocucony lotnik. Chwilę wodził po otaczających błędnem spojrzeniem, wreszcie spytał po polsku:
— Gdzie jestem?...

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ.