Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część pierwsza.djvu/38

Ta strona została przepisana.




Szli nocami, a we dnie spali ukryci w wykopanych naprędce jamach pod gliniastemi urwiskami górzystego brzegu, albo w leśnych parowach zaszyci w gęstwinę. Słusznie liczyli na zabobonność Chińczyków oraz plemion tubylczych, wstrzymującą ich od jakichkolwiek podroży po zachodzie słońca w obawie złych duchów — „dżelik’ów“ albo leśnych bestyj.
Ale noce wiosenne były krótkie. Tymczasem do doliny rzeczki Chara-gol, właściwie do jej ujścia, wskazanego przez Badmajewa, mieli zgórą sto wiorst. Musieli pospieszać jeszcze z tego względu, że zapas konserw i sucharów, jaki pozostał im po zabitych towarzyszach, był bardzo nieznaczny. Wprawdzie często w srebrne od mgieł i rosy ranki na żółtych ławicach i odmiałach rzeki spotykali stada nocujących tam dzikich gęsi, trafiali na pary wypoczywających tam łabędzi, wprawdzie nieraz, gdy wieczorem sunęli ostrożnie wzdłuż wody, nasłuchując i oglądając się wokoło, przelatywały nad nimi z rze-