szukać... Dalej w tajdze, gdy będzie można strzelać, upolujemy głuszca, cietrzewia, kuropatwę, albo zająca... co się da!...
— Albo kozulę... — wstawiła Haniai.
— Oho, zachciało ci się!... Kozule nie trzymają się tak blisko ludzi. Tu wciąż celnicy się włóczą. Dopiero jak dostaniemy się do Mongolji, zacznie się prawdziwe polowanie. Tam są i kozule, i dzikie osły-kułany, i ptactwa moc... Badmajew i Dordżij często mi o tem opowiadali, namawiali, żebym z nimi jechał... Tylko pamiętasz, ojciec nie puszczał. A szkoda!... Żałuję, że się nie udało, teraz wszystkobym wiedział... Ojciec bał się, że kraj dziki...
— Ojciec!... szepnęła przejmującym głosem Hanka.
... Ojciec... bał się, że kraj dziki... — powtórzyła.
Umilkli i dłuższy czas szli obok siebie w cichości. Władek lękał się spojrzeć na siostrę, gdyż wydało mu się, że płacze, a sam był też bliski łez.