Ta strona została przepisana.
wyśpimy się, a potem — marsz, choćby do Pekinu!...
— Dobrze mówisz, lecz zobacz jaka ta woda brudna, ile tam pływa robaków i jakichś kosmatych potworków... Nie, ja jej w usta nie wezmę...
— Nie trzeba się uprzedzać, w najczystszej wodzie, jak spojrzeć przez mikroskop, jest to samo!... Ustoi się, odcedzi się, będzie dobra!...
— Ale zapach!...
— Zaparzymy więcej herbaty...
Rozmawiając, wyjmowali z worków rzeczy, suszyli je, przewijali, Władysław zzuł buty i namówił na to siostrę, aby choć cokolwiek odświeżyć i osuszyć przy cieple ogniska obolałe i pokrwawione nogi.
Posiliwszy się, usnęli na ściółce z mchów pod ochroną zwalonego pnia, roznieciwszy z dwóch stron ogniska dla ciepła i obrony przed napadem drapieżników.