Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część pierwsza.djvu/76

Ta strona została przepisana.




Wczesnym rankiem wyszedł Korczak na polowanie, wziąwszy z sobą parę podwędzonych ryb, i nie ukazał się dzień cały. Hanka z początku była bardzo zajęta. Obejrzała bucz i przyniosła stamtąd sporą ilość ryb, które trzeba było oprawić i opłukać. Następnie uprała swoją i brata bieliznę, poreparowała odzież...
Wszystkiego tego jednak było zbyt mało, aby zapełnić długi wiosenny dzień. Pod wieczór już nie miała czem zająć rąk i głowy, musiała siedzieć bezczynnie, wsłuchując się w milczenie okalającej ją zewsząd pustyni. Nie była to cisza, o nie!... Prócz monotonnego szumu rzeki i ćwierkania ptaków, dolatywały ją wciąż jakieś głosy nieoczekiwane, niezrozumiałe, jakieś krzyki dalekie, niesamowite trzaski, jakieś szelesty i głuche dudnienia. W miarę, jak zbliżał się wieczór, zdawało się jej, że te nieznane głosy mnożą się, wzrastają, gdy przeciwnie umilkły miłe jej śpiewy ptaków i nawet złagodniał szum potoku. Wy-