Zbudowała nad bratem szałas i pokryła go cedrowemi gałązkami. Nie zabezpieczał on wprawdzie od deszczu, lecz pogoda im sprzyjała, dnie były przeważnie słoneczne i stosunkowo mało wietrzne. Za to pojawiła się inna plaga, która mogła zatruć im życie. Roje drobniutkich komarów zwiększały się z każdym dniem. Dotychczas dokuczały one przeważnie w czasie snu rankami i wieczorami, a znikały skoro tylko zaczynało przypiekać słońce, lecz zwolna nietylko rosły ich chmary, zwiększał się również okres ich grasowania. One głównie, oraz wstrętny zapach rozkładającego się w pobliżu tygrysa zmusił Korczaków, po paru dniach pobytu, do opuszczenia wilgotnego, cienistego parowu, który przezwali „Wąwozem Tygrysa“.
Władek nastawał, żeby zaraz wracać do szałasu.
— Pójdę, ile będę mógł... jak mię siły opuszczą, to się zatrzymamy choćby na parę dni... Ale wracać trzeba... Inaczej wszystko djabli wezmą!...
Hanka nie oponowała; całą drogę prowadziła brata, który ciężko się na niej opierał i ku wielkiemu jej przerażeniu znowu krwią pluć zaczął.
Zanocowali więc w połowie drogi. Brak szałasu i błotnista miejscowość dały im się w nocy niezmiernie we znaki. Komary i muszki nie pozwołały Hance oka zmrużyć, musiała wciąż podtrzymywać gęsty dym ogniska, żeby zabezpieczyć bratu spoczynek. Dopiero na drugi dzień wieczorem stanęli w swoim szałasie, który powi-
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część pierwsza.djvu/90
Ta strona została przepisana.