— Tam coś napisano, ale ja czytać nie umiem!...
— Napisano, powiadacie? — żywo zapytał Tomek. — To, to są litery? Bo ja też niepisemny!...
— A gdzie ją znalazłeś?... Chcesz, zostaw, to tu kogo z przyjezdnych poproszę, żeby przeczytał!...
Uparł się jednak Tomek i ani nie zechciał szmatki zostawić, ani powiedzieć, skąd ją ma.
— Jak chcecie. Ja wam dobrze życzę, a nie wierzycie mi, to nie!... A ja wam wierzę i choć nie zapłaciliście mi jeszcze za dawniejszy chleb i jaja, dam wam i teraz na drogę... Tylko to już ostatni raz!... Więcej nie starczy mego kapitału!...
Tomek podziękował, kazał przypisać nowy dług do swego rachunku i poszedł spać trochę zmartwiony tem przypomnieniem królewny.
— Wywołam ją, koniecznie ją teraz wywabię!... — układał sobie.
Istotnie, znalazłszy się pod „oknami“, -gwizdnął trzykroć wedle umowy; ale że nie schował się tym razem w krzaki i dobrze po skałach przedtem nie rozejrzał, więc zamiast królewny wysunęła się ze szczeliny kudłata głowa zbój-
Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/117
Ta strona została uwierzytelniona.