Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

Musiała więc już od wczorajszych dukatów odpocząć!....
Usiadł na uboczu, na kamionce wśród miedzy, wyjął z worka sucharów, sam zjadł i kozie dał, a gdy zjadła, powiedział jej długą i czułą przemowę o matce, o wiosce, o tem, jak to dobrze będą się oni z czasem mieli:
— I tobie będzie dobrze!... Z dębowego żłobka będziesz jadała, z lipowego wiadra będziesz pijała! A teraz,

Kózko, kózko,
Stuknij nóżką!

Kózka jadła sobie najspokojniej trawę, ani nawet nie spojrzała na Tomka.

Kózko, kózko,
Stuknij nóżką!

Powtórzył chłopak ostrzej.
Koza nic.
— To od zmęczenia!... Ale nie mogę przecie z taką kozą do domu iść!... Zaraz mnie z nią w wiosce zobaczą, zlecą się jak te wrony, zaczną krakać, matulę straszyć!... Lepiej przenocuję gdzie tu w zbożu, a jutro z dukatem przyjdę... Nic im nie powiem! Poco mówić, pienią-