Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

— Powiedzcie lepiej, jak to się stało, żeście tak nagle zbogacieli? — zapytał grzecznie.
— He, he!... Mówiłem wam: baba spadek amerykański dostała, a i ja skarb wykopałem, o tu w lesie pod brzózką!... Skarbów tu wiele po zbójnikach... Umiem ich miejsce poznawać, to i was nauczę, ino powiecie, co macie w tem pudle...
— Poco wam wiedzieć? Co mam, to mam! Zresztą... jutro wam powiem po dniu, a dziś spać pójdę, bo chciałbym rano w drogę wyruszyć!...
— Jużci, że wyspać się należy po takiej drodze!... I za to Bóg zapłać, że choć jutro powiecie, gdyż ciekawy jestem... Takie mam przyrodzenie, że od ciekawości goreję... Umrzeć wolę, niż się czego nie dowiedzieć! Takie mam przyrodzenie! — wesoło już dogadywał Grzela.
Posłali karczmarze Tomkowi na ławie i poszli do swojej komory.
Mimo znużenia nie mógł Tomek usnąć. Czegoś się bał, jakieś przeczucie wewnętrzne mówiło mu o grożącem niebezpieczeństwie. Złe błyski w krzywych oczach Grzeli przychodziły mu na myśl. A kiedy usłyszał w komorze stłumione szepty i dostrzegł raz i drugi wychylającą się