— A nic. Będziem się dźwigać!
— Dopomóż ci Boże!...
— Bóg zapłać!
Wieczorami, wsparłszy łokcie na zapłociu, wypytywały wdowę sąsiadki:
— Cóż tam wasz Tomek, Jakubowa, wrócił?
— Wrócił, wrócił!... Robi!...
— I nic!... Nie pokazuje!...
— Zdrowiuśki. Wesoły, gwiżdże, ze mną żartuje!... Chce konia i krowę kupować!...
— A ma zaco?
— Ma. Złote widziałam u niego pieniądze!...
— I nie boicie się?
— Czego się mam bać. Chodził w świat i zarobił.
Gruchnęła wieść po okolicy. Jedni mówili, że Tomek skarb wykopał, drudzy, że w Ameryce moc pieniędzy zarobił, inni znowu dowodzili, że najpewniej ze zbójnikami chodził, a może jeszcze i teraz cichaczem chodzi.
Nawet strażnik z tego powodu do Tomkowego obejścia zajrzał, wdowę wypytywał i samego Tomka zagabnął.
— Gadają, że ty chodził do Ameryki bez paszportu!...
— Niech gadają!..
Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.