go malują. Widzicie ten łańcuch na skale pod samym progiem wodospadu?... Po tym łańcuchu na rękach ja przejdę na drugą stronę, przeniosę ze sobą koniec sznura i za ten sznur belkę przeciągnę... Tylko musicie dobrze pilnować, sznur powoluśku puszczać, żeby wciąż leżał przy skale napięty, bo inaczej woda go porwie i mnie zrzuci... A belkę jeszcze wolniej, jeszcze ostrożniej będziecie puszczać... Niczego się nie bójcie! Tam koło skały pęd wody niewielki. Ona łukiem się w powietrze wyrzuca. Tam był mostek, tylko ja go, uciekając, do wodospadu zepchnąłem... Znajdziecie wysieczone w skale gniazdo i koniec belki w nie włożycie, a potem kolejno, trzymając się żelaznego łańcucha, łatwo przejdziecie... Nie chybajcie się tylko, choć wam woda nieraz twarz zaleje! Nie strachajcie się. Niewięcej wam zaszkodzi jak ulewny deszcz!... Nos przytulajcie do skały, tam i powietrza więcej!...
Widząc jak żartuje i jak śmiało do ryczących wirzysków podchodzi, nabrali towarzysze otuchy. Jeden najzręczniejszy wziął się sznura pilnować; reszta dźwignęła w górę bal i ułożyła go na występie skały przy łożysku dawnego gniazda.
Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/191
Ta strona została uwierzytelniona.