chwałości... Świat szeroki, ale niektóremu za ciasny, w chałupie ciepło, ale niektórego nie grzeje!... Tomek cię zwać, chłopcze?!... Co? — zwrócił się łagodnie do Tomka. — Tak ty siądź u watry (ognia), ogrzej się, podjedz se, wyśpij się, a jutro jak tam ma być, uradzimy!...
Nazajutrz słyszał przez sen Tomek, że się w pieczarze ruszają, że naczyniami i żelaziwem pobrzękują, ale taki był zmęczony i tak mu się spać chciało, że się tylko głębiej w kosówkową ściółkę zagrzebał. Aż go szarpnął ktoś za rękaw:
— Wstawaj, chłopcze, czas śniadać, bo my idziemy!...
Usiadł Tomek na pościeli, oczy przetarł. Dokoła ogniska z miskami cynowemi, z łyżkami srebrnemi siedzą wczorajsze chłopy okrutne, jedzą, a jeden wielką warząchwią im z kotła smaczną polewkę nalewa. Jemu też naleli sporo, podjadł sobie, siedzi cicho, czeka, patrzy.
Zbierają się chłopy w drogę, biorą z kątów rusznice, rogi z prochem wieszają przez ramiona, za pasy wkładają pistole, noże wielkie sterczą im u boków, a w rękach u każdego ostra połyskująca ciupaga.
Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.