Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wojsko jakieś, czy leśniki... — myśli sobie Tomek.
Dopiero przed wyjściem zawołał go ten góral z gęślikami, co był u nich naczelnikiem, i mówi:
— My tak uradzili, Tomek, coby ty do tego wiatru północnego nie chodził, a ostał się z nami. Będziesz nam kucharzował. A jak się nam podobasz, to my już tam twojej matuli za tę zginioną mąkę zapłacimy... Masz tu w beczkach mięso solone, słonina wisi na haku, kartofle w łubiance stojom, mąka, kasza w skrzyniach, sól, cebula, papryka, rozmaita przyprawa też jest... Gotuj nam jedzenie, jak chcesz, jak umiesz, byle tłusto, byle dużo... Żeby zaś do ciebie tutaj ani zwierz ani człowiek nie wlaz, — to my cię głazikiem przywalimy... Sprzęty pomyj, poczyść, kolebę (pieczarę) zamieć, a w tamten jej kąt daleki nie chodź, nie szukaj, czegoś nie zgubił, bo zginiesz!...

Powiedział i wyszedł, a za nim reszta, wszyscy zbrojni, w kapeluszach okrągłych z sokolemi piórami, w cuhach[1] białych albo burych, — spiętych mosiężnemi klamrami pod brodą. Za-

  1. Krótki płaszcz sukienny.