Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

nawidzę ich!... Wyrwij mnie stąd, wyrwij!... Po oczach poznaję, żeś inny, żeś dobry... Będę służyć u ciebie, będę pracować! Tylko wypuść mnie na świat boży... Widzę go tyle tylko, co przez to maluchne okienko, co tam świeci naprzeciwko! Jak tam ślicznie... Jak zielenią się lasy, jak słońce wschodzi i zachodzi... Śpiewają ptaki... Czasem motyl aż tu do mnie na wyżyny zaleci... Siądzie na kamyku w cieple, a na skrzydełkach ma napisane jakieś znaki cudowne... Woda szumi w dole, szumią lasy, pachną... Ach, weź mnie, wyprowadź stąd!... Tak mi nudno, tak tęskno, serce boli... przykładam głowę do krat w oknie... Takbym poleciała, poleciała z tym motylem nad tą doliną złotą w ciepły, pszeniczny kraj... A ty pocoś tu przyszedł?
— Ja, panienko, szedłem do... wiatru północnego.
— Do wiatru północnego!? To mój ojciec! Czego od niego chcesz?...
— Skrzywdził nas, resztkę naszego dobytku zabrał, rozwiał...
— Tak, tak: on tak zawsze!... Śmieje się, krzywdzi ludzi, żartuje... Dlatego porzuciłam go. On stąd daleko, daleko za granitowym po-