Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/84

Ta strona została uwierzytelniona.

z dziesięciu jaj z kiełbasą... Z kiełbasą, pamiętam, lubisz!?
— Nie trzeba, nie trzeba!... — bronił się Tomek.
Ale już szynkarka zjawiła się w progu i, założywszy ręce pod fartuch, przypatrywała się ciekawie chłopcu.
— Nie poznajesz?... Dyć to ten, co to chciał iść do północnego wiatru!...
— No i był!... — uśmiechnął się Tomek.
— Moiściewy!... O rety!... — westchnęła baba.
— Więc zwijaj się, matulu... I herbaty nam gorącej, bo zimno... — rozporządzał się szynkarz.
— Nie, nie trzeba!... Bo widzicie... nie mam czem... zapłacić... Pieniędzy nie mam!... — szepnął wstydliwie Tomek.
— To nic! To my zaborgujemy!... — pocieszał go szynkarz.
— A co tam wiela w tym worku niesiecie?
— Różne rzeczy. Jedzenia trochę, szmat, kociołek...
— A to co tak sterczy rogami?...
— To... wiatraczek! — bąknął zmieszany chłopak.