Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale Tomek nie dawał się skusić i trząsł wciąż przecząco głową.
— Nie chcę, nie lubię!... Myśli mąci... Człowiek i bez tego rozumu ma niedużo, a od wódki, to go całkiem traci! — bronił się.
— Jak kto!... Jak kto!... Są tacy, co od gorzałeczki dopiero rozkwitają... Ale wy, widzę, nie potrzebujecie tego... Ba!... Żeby tyli świat zwiedzić, trzeba mieć niemały rozum!... No, ale rumu do gorącej herbaty, to już musicie pozwolić, bo to przecież żaden trunek!... Matka, flaszkę „Rum-Jamajka“ tę tam z górnej półki! Żywo!... Zobaczycie, jak to dobrze na nogi robi!... Odrazu poczujecie, jakbyście wcale nie chodzili... A w głowie nic, ani mgiełki!...
Tak mu szynkarz dogadywał, a pochlebiał, dolewając rumu do herbaty. Tomek, który po zjedzeniu jajecznicy odrazu osowiał, nie bronił się. Owszem mocny aromat napoju, zmieszanego z gorącą herbatą, przyjemnie łaskotał mu powonienie. A skoro wypił, ogarnęła go nagle wielka rozmowność. Zaczął opowiadać szczegółowo, jak szedł przez bór, jak dostał się na kamieniste doliny... Już, już chciał pochwalić się swoją ucieczką od zbójników, gdy stanęła