spytał niechętnie Grzela, gdy Tomek wszedł do izby i zrzucił cuhę oraz worek z pleców.
— Ach, panie karczmarzu! Znowu idę do północnego wiatru!... Co wstydu narobił mi ten nicpoń, ten oszust!... — począł z oburzeniem opowiadać Tomek.
— Juścić!... Jakże można tak sobie drwić z człowieka!... Tyli świat drogi go wlec!... Tego nijak darować nie można!... Słyszałaś, matko, co się stało?! Młynek kataru dostał!... — wołał karczmarz wesoło na żonę. — Dziś chyba już dalej nie pójdziecie, zanocujecie? — pytał ze współczuciem.
— Zanocowałbym, tylko... nie mam czem płacić!...
— Możemy zaborgować!... Dopiszemy do starego długu... A bo to nam pierwszyzna czekać na poczciwych ludzi... Tyle naszej uciechy, co pomożemy bliźniemu, wygodzimy ludziom... Na to i karczma!... A może gorzałeczki? Co?!
Na frasunek
Dobry trunek!
Tomek od wódki się wymówił, ale podjadł sobie dobrze klusek ze słoniną.
— Nie popuśćcie tym razem staremu dziado-