z Chińczykami jedzą wszystko, co się zjeść da, z wyjątkiem mleka i masła, których nie używają, nie lubią i któremi się brzydzą. Nie jedzą też kotów, lisów, łabędzi, czem się różnią od Chińczyków, ale psie mięso jest uważane, jak w Chinach, za przysmak; chowają Korejczycy dużo świń, kur, kaczek i spożywają je chętnie. Mięso wołowe uważane jest za zbytek, dostępny jedynie bogatym. Naogół jedzą o wiele więcej mięsa, niż Japończycy, za to mniej ryby, której nie umieją ani tak dobrze przyrządzać, ani nie znają tylu jej odmian. Podobnie jak Japończycy, lubią surową rybę z ostrym, pieprznym sosem oraz surowe mięso zwierzęce, tłuszcz i wnętrzności, których nawet gotowanych większość Japończyków nie znosi. Gryzą łakomie i zjadają Korejczycy nawet cieńsze kości.
Przypuszczam, iż w tych upodobaniach mamy do czynienia z oszczędzonym przez czas i kulturę rysem dzikich plemion myśliwskich, przybyłych na półwysep z daleka, ze Wschodniej Mandżuryi, a może aż z nad Amuru.
Poza tem są Korejczycy „ryżojadami“ w większym nawet stopniu, niż Chińczycy. Jadają oni co najmniej trzy razy na dzień i za każdym razem spożywają co najmniej ⅔ funta ryżu i o połowę mniej bobu, rzodkwi, rzepy, sałaty, kukurydzy, jęczmienia, prosa oraz innych warzyw i zbóż.
Aby dać pojęcie o pożywieniu prostego ludu i podaniu strawy, opiszę jeden z obiadów, jakimi karmiono nas stale po drodze w zajazdach.
Strona:Wacław Sieroszewski - Korea.djvu/131
Ta strona została skorygowana.