sobie dzięki swej wielkiej słodyczy i powściągliwości, w których dorównywają prawie Japonkom[1].
Korejki namiętnie kochają dzieci: są one jedynem niemal źródłem ich szczęścia. Pojawieniu się dziecięcia towarzyszą rozmaite obrzędy i gusła. Kobieta ciężarna powinna wystrzegać się wielu rzeczy, a szczególniej ludzi w żałobie, dlatego wychodzi ona z domu jak najmniej. Skoro tylko poczuje, że zbliża się chwila rozwiązania, przenosi się do osobnej izdebki, gdzie podłoga wysłana jest miękką słomą ryżową. Przy połogu są obecne jedna albo dwie jej krewne, które myją nowonarodzonego ciepłą wodą i wyrzucają za drzwi jedzenie dla zapewnienia mu szczęścia. Data przyjścia na świat dziecka, starannie zapisana, zostaje niezwłocznie oddana wróżbicie dla określenia jego przyszłości. Położnica odżywia się z początku tylko ciepłą wodą z miodem oraz jakiemś niezwykle gorzkiem lekarstwem, wyrobionem z żółci niedźwiedziej. Trzeciego dnia słoma zo-
- ↑ Podanie o słynnym moście Hijo-bul-hijo w Kiön-cżiu, starożytnej stolicy państwa Silla, wyraża tkliwy i subtelny nieraz stosunek synów do matek. Miał on być tak nazwany dlatego, że pewna niewiasta, matka siedmiu synów, prowadziła życie rozwiązłe i w tem miejscu nocą przechodziła przez strumień do swoich miłostek. Jej synowie, po naradzie, zbudowali w tem miejscu most. To zawstydziło niewiastę i poprawiło ją, ale most otrzymał nazwę „obowiązkowy i nieobowiązkowy“, bo synowie tylko względem matki dopełnili obowiązku, zapominając o obowiązkach względem zmarłego ojca. („Jo-dżi Söng-nam“. Korea Ropositorn, 1897. Novemb., str. 414).