Strona:Wacław Sieroszewski - Korea.djvu/246

Ta strona została skorygowana.


XVI.
Kilka kartek z dziennika.
28 października.

Na drugim końcu wioski Niąg-dam stał piękny słup drogowy (10 „i“), w kształcie człowieka, z wyszczerzonymi zębami, w szlacheckim kołpaku (tan-göń) na głowie. Obok leżała podłużna kupa kamieni, nakryta słomianą matą w rodzaju strzechy. Być może, że są to gruzy kapliczki przydrożnej. Ton-sà kręci głową z tajemniczą miną; on nie mówi mi złych rzeczy, aby uchronić mię od nieszczęścia. Dalej na pochyłości po drugiej stronie drogi widnieje rząd płaskich, prostopadłych kamieni, jakie stawiają w Japonii zamiast nagrobków. Ton-sà dowodzi, że są to pamiątkowe kamienie „cnotliwych wójtów“!
Przed nami wązka, doskonale uprawna dolina. Zrasza ją rzeczka, którą nazwano mi „Cchorąn“. Na drodze dużo ludzi z noszami i szeregi jucznych koni. Wśród pól małe gaiki drzew. Nie dalej, jak o 6 „i“