„Czy pan jadł już?“ — „Nie, nie jadłem“ — odpowiedział. Wtedy oni grzecznie zaprosili go do swego stołu; ale on obraził się strasznie, zelżył i zbił wieczerzających wieśniaków. Minął czas jakiś i znowu jań-bań przechadzał się po wsi, znowu mijał wieczerzających wieśniaków i ci powitali go zwykłem: „Czy pan jadłeś już?“ — „Nie, nie jadłem!“ odrzekł. Wieśniacy tym razem jednak zachowali głębokie milczenie. „Czemu nie zapraszacie mię?“ — spytał on. — „Nie śmiemy traktować waszej dostojności, jak naszego towarzysza“. — Ale jań-bań spokojnie zapytał: „Co wy jecie?“ — „Grubo-ziarniste proso“. — „Czyż tak?!... Czyż bywa proso na tyle grubo-ziarnistem? Spróbuję, co to za dziwne proso!“... Siadł z ludźmi i jadł po ludzku“[1].
Czy opowiadanie to nie przypomina hiszpańskich satyr z XVI wieku i czy nie potwierdza mniemania, że pod każdą szerokością w środowiskach ludzkich jednakowe przyczyny wywołują jednakowe skutki? Czy np. spółcześni „muńgäk“ korejscy nie są podobni do niemieckich knechtów, polskich dworzan magnackich, do hiszpańskich popleczników albo rzymskich „klijentów“? Wszystkich jednak, wyjąwszy rosyjską „opriczynę“, przewyższyli oni w zuchwałości i gwałtach. „Muńgäk? są to ubodzy jań-baniowie, grupujący się dokoła bogatych i wpływowych urzędników; należą oni zwykle do ich rodów i w oczekiwaniu na miejsce pełnią drobne posługi przy nich, znoszą plotki, czytają głośno książ-
- ↑ „Korean Repository“, 1898 r., str. 18.