spadku kursu, wywołanego pogłoskami o wojnie, ponieważ w kontrakcie wypłata umówiona była w dolarach korejskich, a robotnikom musiał wypłacać srebrem chińskiem. Pytał, kto mu wynagrodzi straty, płynące ze zwłoki?... W końcu zgodził się i na nie, byle mu należność wypłacono natychmiast...
— Niema pieniędzy!... — westchnął Szin-mun-giun, który mi opowiedział to wszystko. — Niedawno wpłynęło do skarbu 80 tysięcy, ale już niema ani dolara!
Nie mogłem się jednak dowiedzieć, co to były za tajemnicze 80,000 i dlaczego znikły tak szybko. Skarżył się tylko ostrożnie, że trzymają w pałacu za dużo niepotrzebnej hołoty, wróżbitów, czarowników, tancerek (ki-sań[1]).
— Cesarz zbyt jest dobry, ale jego wola święta!... Całe państwo, i skarb, i my sami jesteśmy jego własnością...
W tem utartem zdaniu, które często słyszałem w Korei, było wiele lojalnej obłudy, gdyż właściwie dochody skarbowe należały do każdego, kto miał śmiałość i możność z nich czerpać.
Skarbowość korejska, podobnie jak cały układ pań-
- ↑ Wydatki na szamańskie ofiary dworskie rosną istotnie szalenie: w r. 1897 wynosiły 60,000 jen, a w 1900 — już 150,000 według budżetu, w istocie były zawsze większe. Wpływ wróżbitów na cesarza i cesarzową był tak silny, iż Japończycy po zajęciu Seulu w 1904 r. wypędzili ich przedewszystkiem z pałacu jako wrogów wszelkiej reformy.