dol. zostawały po dojściu do lat nałożnicami[1] opiekunów albo brał je od nich kto inny za zwrotem kosztów wychowania. Gospodarz znalazłszy się w potrzebie, odprzedawał je na jedną noc albo na dłużej. Między „sam-pe“ a „ki-sań“ ta zachodzi różnica, że pierwsze nie odebrały wykształcenia i są poprostu młodemi, ładnemi dziewczętami, podczas, gdy „ki-sań “ uczono rozmaitych nauk, śpiewu i tańca, układania wierszy, przyjemnej rozmowy i obejścia. Są wśród nich bardzo przyjemne i rozumne: u takich zawsze pełno... Przyjaźń z „ki-sań“ dużo kosztuje. „Sam-pe“ bierze za noc cztery dolary i kwita... Z „ki-sań“ inaczej: za pierwszą noc płaci się osiem dolarów, ale za drugą można nic nie zapłacić i płaci się dopiero za trzecią noc. Jeżeli kto nie zapłaci za trzecią, to może już nie płacić sześć nocy z rzędu, gdyż to znaczy, że się dziewczyna podobała; siódmej nocy powinien znaczną sumę wypłacić albo „ki-sań“ wykupić. Wykupić można na rok, na dwa, dziewczyna zostaje jednak u dawnego gospodarza, który jeden ma do niej prawo. Można wreszcie wykupić zupełnie, lecz to kosztuje drogo, co najmniej 1,000 dol., a są takie „ki-sań“, za które płacono i po 10,000 dolarów — opowiadał mi Szin-mun-giun.
Dowiedziałem się następnie, że wszystkie prostytutki płacą podatek do szkatuły pałacowej od dwóch
- ↑ Nałożnictwo, jak to już powiedzieliśmy, jest instytucyą uznaną w Korei przez prawo.