jen rocznie do dwóch jen miesięcznie. Najlepsze „kisań“, w liczbie coś pięćdziesięciu, tworzą trupę dworską, która jest obowiązana dawać przedstawienia w pałacu na rozkaz cesarza lub członka rodziny cesarskiej. Prócz tego, grywały one w niedawno zamkniętym teatrze. Pobierały od 10 do 15 jen miesięcznie. Czy te dziewczęta trudniły się też prostytucyą i czy opłacały podatek do skarbu, gdzie mieszkały i kto się niemi opiekował — dowiedzieć się nie mogłem. O ile można wnioskować ze sprzecznych odpowiedzi, naznaczona im pensya, korejskim obyczajem, nigdy do nich nie dochodziła i musiały się utrzymywać i ubierać własnym przemysłem. Dawniej mieszkały w pałacu, obecnie werbują je wśród prywatnych „ki-sań“, na co chętnie godzą się ich właściciele, gdyż to daje im dobrą markę.
Szin-mun-giun obiecał mię zapoznać i z dworskiemi i ze zwykłemi „ki-sań“.
Długo tej nocy błądziliśmy z rozmownym krajowcem po śpiącym, cichym Seulu. Pokazywał mi rozmaite zapadłe i głuche kąty stolicy, chałupki nędzarzy, budy trędowatych, przytułki złodziei... Już powracając, spostrzegliśmy w małym domku lepszej dzielnicy samotnie migocące światełko. Gdym go spytał, co to jest? pchnął ze śmiechem drzwi i znaleźliśmy się w małej, nizkiej izdebce, pośrodku której siedział stary mężczyzna w czarnym kapeluszu i czarnem ubraniu. Zobaczywszy nas, pospiesznie wdział na nos ogromne okulary... Był to znachor i astrolog zarazem. Ściany
Strona:Wacław Sieroszewski - Korea.djvu/463
Ta strona została skorygowana.