Inne z odwiedzanych „ki-sań“ zbliżały się albo do typu pierwszej — ubogiej, albo do drugiej — bogatej. U jednej wesołej, grubej dziewczyny zastaliśmy całe towarzystwo młodych krajowców.
Śpiewała ona najładniej i najdowcipniej odpowiadała na nasze pytania.
— Czego szukasz, cudzoziemcze, w naszych ubogich mieszkaniach?
— Chcę zobaczyć, jak żyją korejskie „ki-sań“, aby opowiedzieć o tem naszym tancerkom i śpiewaczkom.
Zamyśliła się chwilkę.
— To i u was są takie, jak my?
— Wszędzie są ludzie, lubiący muzykę i taniec.
Uśmiechnęła się przebiegle, trochę smutno i odwróciła ode mnie oczy.
Zebrani Korejczycy nie omieszkali uczynić kilku wesołych uwag, których Szin-mun-giun nie chciał mi jednak przetłomaczyć.
∗ ∗
∗ |
Nazajutrz odbyło się u Szin-mun-giuna obiecane widowisko. Ale nie tańczyła żadna z odwiedzanych przez nas wczoraj tancerek, gdyż nie wszystkie w równym stopniu były zręczne i nie wszystkie należały do tego samego towarzystwa.
— „Ki-sanie“ nie chcą tańczyć z nieznanemi sobie osobami. Musiałem zaprosić wskazane przez nie to-